Jego miłość paliła, jak miłość Jowisza. Kobiéta, którą on choć jeden dzień kochał, zamykała się w celi, gdzie przepędzała resztę lat, żyjąc tylko ze swojém wspomnieniem.
Król ten był tak wielkim, iż jego pamięć, po upływie mnogich lat, znalazła oszczerców. Nie dość na tém; wzniósł się nawet głos, który ogłosił światu, że Ludwik XIV był pigmejczykiem. Jak wielka musi to być sława, która się nie podoba ludziom w półtorasta lat późniéj.
Francya była spokojną. Fronda na jedno spojrzenie Ludwika zniknęła, tak jak gęsta ranna mgła znika przed jednym promieniem słońca. Wspomnienia tej domowéj, heroiczno-komicznéj wojny, kołatały się jeszcze tylko w piersiach kilku starych malkontentów, którzy zagrzebali swą rozpacz między zczerniałemi mury zamczysków swoich. Dwór przestał się kłócić; król bowiem wszystkim przebaczył.
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/432
Ta strona została przepisana.