Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/439

Ta strona została przepisana.

niły się: widząc, że on nie patrzy, ona podniosła oczy.
Simon był piękny, pomimo smutku rozlanego na jego twarzy; może też właśnie smutek ten dodawał mu piękności. Izabella nie spojrzała na jego koronki, ani na kolor jego wstęg orderowych; lecz obudziwszy się nazajutrz, była w stanie narysować portret pięknego cudzoziemca.
Zobaczywszy go raz drugi, zarumieniła się; potém, jednego ranka, łzy nagle błysnęły w jéj oczach, z których dotychczas złość, politowanie lub radość, łzy tylko wyciskały. Myślała i nie mogła znaleźć przyczyny tego zmartwienia. Z lekkomyślnéj stała się nagle marzycielką. Od téj chwili ukradkiem tylko spoglądała na pięknego cudzoziemca.
Dworskie bale dla Izabelli bardzo się odmieniły. W ogromnych salach, w których falowały tłumy błyszczące złotem, jedwabiem