Izabella wcale nie spostrzegła jego w zruszenia. Jéj wzrok chciwie przeglądał tłumy dworzan; szukała w tym tłumie znajoméj sobie twarzy, lecz napróżno.
W skutek przybycia królowej, w Lizbonie rozpoczęły się wielkie uroczystości; lecz królowa zdawała się być bardzo smutną. Wyjeżdżając do Lizbony, powodowała się kaprysem swéj silnéj miłości. Nie zdała sobie rachunku ze swego celu; niepewna nadzieja widzenia, Vasconcellos’a pociągnęła ją. Teraz dopiéro ujrzała, że jest sama jedna; na około niéj, ze wszystkich stron nieznajome twarze; około uszu obijają się dźwięki nieznanego języka. Niéma przyjaciółki, któraby ją pocieszyła, i kiedy zaczęła już drżéć o swój przyszły los, już nie widziała swych przywiązanych sług, ani ojczyzny.
Przy wyjeździe zaledwie pomyślała o ważnych powodach swego wyjazdu. Nadzieja dodawała jéj sił; stawiała Vasconcellos’a
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/449
Ta strona została przepisana.