Teraz serce Izabelli mało się nie rozpękło. Jéj bezwładna i skośniała ręka cisnęła rękę infanta. Kiedy doszła do stopni ołtarza, nogi jéj pomimowolnie zgięły się, i padła przed klucznikiem.
Cała ceremonia zdawała jéj się być ciężkim i strasznym snem. Chciała się obudzić, i obudziła się królową, i żoną człowieka słabego umysłu, który mógł w ręku trzymać nie berło, lecz dziecinną zabawkę.
Infant stał w niejakiéj odległości i nie spuszczał królowéj z oczu. Infant był-to młodzieniec szlachetny, dawano mu wiele rad zdradzieckich i obudzających miłość własną, a jednakże nigdy nie myślał o buncie. W téj chwili, pierwszy raz pozazdrościł bratu, piérwszy raz chciał być na miejscu brata...
— Gdybym był królem — myślał sobie infant — stałbym teraz obok Izabelli, jéj ręka
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/452
Ta strona została przepisana.