Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/461

Ta strona została przepisana.

łami; jéj policzki zapadły; słowem, liczni współzalotnicy, którzy dawniéj szukali jéj wejrzenia, teraz nie poznaliby piękności panującéj w Wersalu.
Lecz nie w bezecnych prześladowaniach, nie w codziennych poniżeniach należy szukać przyczyny smutku, który jéj życie zatruwał.
Izabella kochała, a czas nie zniszczył jéj namiętności. Już dwa lata upłynęły od dnia jéj ślubu, a przez te dwa Jata ani razu nie widziała Vasconcellos’a. Co się z nim stało? Nie wiedziała. Vasconcellos był jéj jedyną, ciągłą mysią; nim tylko żyła. Lekarstwem najskuteczniejszém na jéj smutek, było-by widzenie się z nim.
Zresztą, na dworze był człowiek, którego współczucie siliło się udarować Izabellę pociehcą i spokojem. Infant bronił jej wszelkiemi siłami, lecz jego siły były tak małe! Castelmelho, cięgle wszystkich zapewniał, że