Ta strona została przepisana.
— Pani! — szeptał don Simon, składając ręce dziękuję ci... dziękuję ci... lecz litości! Nie znasz łańcucha, jaki mię wiąże. Pani, z duszą i ciałem należę do króla, pani zaś jesteś królową.
Izabella wstała.
— Nie jestem żoną króla — powiedziała królowa ze stałością.
Mówiąc te słowa królowa zarumieniła się, lecz nie spuściła oczu. W jéj ruchu i głosie przebijała się spokojna i szlachetna godność, która daleko lepiéj przystoi wstydowi, aniżeli zwykły śmiészny grymas, z jakim go wystawiają poeci i malarze.
Vasconcellos wstał i nie mógł strącić ze swojéj twarzy wyrazu wielkiego zadziwienia.
— Jestem tutaj — mówiła daléj Izabella — również jak w Wersalu, dzisiaj jak wtedy, panną de Savoie Nemours.
— Czy podobna! — zawołał Vasconcellos.