Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/503

Ta strona została przepisana.

— A gdzież ją słyszała? — uśmiechając się napytała królowa.
— Często ją śpiewał nasz cioteczny brat, Rogers de Lusse, chorąży królewskich konnych strzelców.
— Nie płacz, Maryo! — odpowiedziała królowa — wkrótce powrócimy cię Francyi i twemu ciotecznemu bratu... Drudzy nie mogą miéć nawet nadziei widziéć tego kogo kochają... Proszę cię, przestań śpiewać, kochany bracie!
Tak królowa zwykle nazywała infanta. Don Pedro natychmiast położył gitarę i przysunął się do Izabelli.
— Czyś nie otrzymała z Rzymu jakiéj złéj wiadomości, królowo? — zapytał infant. — Dzisiaj zdajesz mi się być smutniejszą aniżeli zwykle.
Izabella nic nie odpowiedziała.
— Myśli o nim — pomyślał infant. — Zawsze o nim... tylko o nim!...