mimowoli zarumieniła się, wspomniawszy straszny obrazę, wyrządzoną jéj przez hrabiego Castelmelhor.
Infant cofnął się kilka kroków wtył.
— Są do siebie podobni — myślał sobie don Pedro — twarzą i sercem... Chciałbym, żeby tak było... I tak jest zapewne!... Nie wiem którego z nich dwóch bardziéj nienawidzę!
Vasconcellos wolnemi kroki zbliżył się do królowej i nizko się skłonił. Infant dający baczenie na Izabellę, z gniéwem spostrzegł, iż królowa sama dobrowolnie podała swą rękę gościowi. Vasconcellos ucałował ją i podniósł głowę do góry.
— Jakiemu szczęśliwemu przypadkowi zawdzięczam twoje przybycie? — zapytała królowa.
— Moje odwiedziny nie przyniosą Waszéj Królewskiéj Mości wielkiego zadowolenia — odpowiedział Vasconcellos ze smutnym
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/513
Ta strona została przepisana.