Ta strona została przepisana.
i możnego don Pedro de Braganza, infanta Portugalskiego?
Odpowiedzi nie było słychać: Izabella czuła że ją męztwo opuszcza.
Lecz w téj chwili, zdawało jej się że głos Vasconcellosa szepnął jéj do ucha: „Ja tak chcę.”
— Zgadzam się, — odpowiedziała królowa Stłumionym głosem.
Królowa obejrzała się, chcąc zobaczyć Vasconcellosa: lecz za nią stał tylko mnich i modlił się.
Infant usłyszawszy że się zgadza, zadrżał z dumy i radości. Wszystko już skończone.
Izabella należy do niego!... Kiedy infant siadał do karety nie spostrzegł trupiéj bladości na twarzy Izabelli. Samolub myślał tylko o sobie.
Mnich odprowadził ich do bramy klasztoru.