Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/55

Ta strona została przepisana.

wyznać musimy, że żaden z oberżystów niémiał tak delikatnego jak on węchu.
Przed domkiem lego-to człowieka zatrzymały się pierwsze gromadki. Goście ściskali gospodarza domu za rękę, wymawiali po cichu jakieś słowo i wchodzili. Nadchodzący późniéj robili toż samo — i wkrótce cała sala, jakkolwiek obszerna, napełniła się ludem.
O téj saméj godzinie, w jednej z pustych ulic dolnéj strony miasta, przechadzał się jakiś człowiek: to raz zatrzymywał się, to znowu nagle zawracał, jak gdyby zabłądził w tym ciemnym labiryncie, przezwanym cyrkułem szlachty; a to z powodu, iż w nim nie było sklepów, a natomiast wiele pałaców. Za nim, w niejakiéj odległości, jakiś drugi człowiek zupełnie jego ruchy naśladował. Skoro pierwszy zatrzymał się, drugi czynił toż samo; skoro piérwszy obracał się, drugi szybko ukry-