Ta strona została przepisana.
— Przeklęty łotr! — wyszeptał Conti; — więc o której godzinie?
— Tak... — rzekł Ascanio; — tak o godzinie ósméj... dobrze o ósméj, jeżeli mi nie przeszkodzą nieprzewidziane okoliczności; mogę... przynajmiéj, tak mi się zdaje...
Milord zadzwonił.
— Prędzéj! — zawołał Conti; — potrzebuję bydź pewnym.
— Dobrze, daję ci słowo.
— Gdzież się zobaczymy.
— Tutaj w ogrodzie.
— Któż panu otworzy furtkę.
— Jestto moja tajemnica, szanowny panie, — odpowiedział Ascanio uśmiechając się. — Na szatana... takie tajemnice nie zdradzają się!... Ha! ha! ha!
Milord z niecierpliwością zadzwonił. Szanowni przyjaciele rozstali się.
Za nim znowu się spotkają; musimy wypełnić swój obowiązek i przedstawić czytel-