Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/56

Ta strona została przepisana.

wał się w jakiéj bramie; a przepuściwszy koło siebie swego awanturniczego towarzysza, znowu go śledzić zaczynał.
— Ciemno tu jak w piekle! — myślał piérwszy — Byłem jeszcze dzieckiem, kiedym przed dziesięciu laty wyjechał z Lizbony; wszystko się tu teraz zmieniło; nie wiem, gdzie jestem. Ah! gdyby tez przypadek zesłał mi jakiego przechodnia, a wreszcie i złodzieja, który-by w zamian za mój worek wskazał mi drogę!
— Mój młody przyjacielu — mówił do siebie drugi — napróżno się kręcisz to w tę to w ową stronę; przysiągłem sobie na wszystko co jest najświętszém, ze zarobię na tobie czterysta pistoli; a ja wtedy tylko łamię słowo, gdy idzie o dotrzymanie obietnic, które innym wypełniać się zobowiązuję.
Dotychczas Simon, robotnik sukienny, którego bez wątpienia czytelnicy już po-