Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/592

Ta strona została przepisana.

— Ah!.. ah!.. ah!.. — zawołał — wstań... bo pęknę od śmiechu! Ah!.. wyborny z ciebie chłopak, Ludwiku... Jak to było śmieszne... Nigdy się tyle nie ubawiłem!
Castelmelhor usłuchał, i odgarnąwszy w tył długie wijące się włosy, ukazał uśmiéchające się oblicze.
— Na krew Bragancką! — rzekł Alfons — dla czego nie jesteś zawsze taki? Dziś wart. jesteś tyle złota ile sam warzysz, i nie oddałbym cię za dwie pary takich psiaków.
— Bo jestem uradowany, Najjaśniejszy Panie — odrzekł Castelmelhor, całując rękę króla; — nie powiesz już Wasza Królewska Mość że zakłócam jego rozrywki!.. Znalazłem sposób oswobodzenia na zawsze Waszą Królewską Mość od kłopotów, przywiązanych do najwyższéj władzy.
Castelmelhor poczuł, że się rumieni wymawiając te słowa, którym jego zamiary uzurpacji, nadawały tak przewrotne znacze-