— Królewskie polowanie! — zawołał Alfons, którego oczy zabłysły radością.
— Lecz — mówił daléj Caslelmelhor — rycerze Niebokręgu niechętnie słuchają innych a nie Waszych rozkazów, i...
— Czy tylko prawdę mówisz? — przerwał król — czy istotnie myślałeś o królewskiém polowaniu i czy te rozkazy niego się tyczą?
— Jeżeli Wasza Królewska Mość chcesz się przekonać...
Król uczynił poruszenie przestrachu.
— Nie — rzekł — już podpiszę... Daj! daj prędzej!.. O! jak ja cię kocham za to dzieciuchu!... królewskie polowanie!... dawaj!
Ręka Caslelmelhor’a drżała tak, że nie mógł otworzyć pugilaresu. Alfons, w dziecinnéj niecierpliwości, wyrwał mu go z rąk, porwał dwa pargaminy i położył na nich nieforemne głoski, za podpis mu służące.
Potém odsunął je z daleka od siebie;
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/595
Ta strona została przepisana.