Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/598

Ta strona została przepisana.

— Będzie go pamiętała, najjaśniejszy panie — rzekł Castelmelhor tonem tak poważnym, że Alfons mimowolnie zadrżał.
— Znowuś kwaśny! — rzekł — dopóki nie zrobię czego chcesz, pochlebiasz mi filucie!.. Lecz skoro tylko położę moje nazwisko na tych przeklętych pargaminach, przestajesz się przymuszać; zdaje mi się, że mnie nie kochasz, mości hrabio.
Castelmelhor był jak na torturach. Każdy wyraz króla rozdzierał mu serce jak sztyletem Jakkolwiek zatwardziałe, serce jego nie ogołocone było jeszcze z wszelkiego uczucia delikatności i honoru. Widok tego nieszczęśliwego króla, który sam wpadał w zastawione na siebie sidła, obudzał w nim wyrzuty od dawna uśpione; wolałby był znaleźć przed sobą przeszkodę, dla nabrania odwagi w czasie walki. Lecz darmo! ofiara wyciągała szyję pod żelazo.Z tych aktów, które Alfons podpisywał nie