Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/606

Ta strona została przepisana.

z trudnością przez ciemne i grube szkło szczupłego okienka, zastały go jeszcze na nogach i rozmyślającego głęboko.
Wzniósł czoło i dumnym wzrokiem powitał wschodzące słońce.
— Ty to może — poszepnął — przyświecać będziesz ocaleniu Portugalii!!
Ukląkł przed drewnianym krucyfixem, wiszącym na jednéj ze ścian jego celi, i zaniósł do nieba krótką i gorącą modlitwę.
Gdy wstawał, odgłos kroków rozległ się w korytarzu, i prawie w téj saméj chwili zapukano do drzwi celi.
Ludzie, w rozmaitych ubiorach i rozmaitego stanu, których widzieliśmy już odwiedzających mnicha, weszli i pozdrowili go z uszanowaniem. Było ich daleko więcéj niż zazwyczaj, i tym razem klassa ludu miała licznych reprezentantów.
— Wasza Wielebność nie przywołałeś nas — rzekli zbliżając się — a jesteśmy