Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/612

Ta strona została przepisana.

Baltazar, wyszedł; mnich udał się także wkrótce za nimi, pragnąc niecierpliwie widziéć i wywiedziéć się o wszystkiém osobiście. Wszystko mówiło mu, że chwila walki była blizką, a chciał aby piérwsze starcie zastało go na polu bitwy.
Powierzchowność miasta była smutna, lecz spokojna. Wszystkie jednak sklepy były zamknięte jakky w dniu wielkiego święta lub wielkiego jakiego nieszczęścia. Tu i owadzie, poformowały się gromadki mieszczan i rozpraszały natychmiast, po zamienieniu kilku słów z tajemniczą miną. Jeżeli przypadkiem ujrzano jaką kobiétę na zakręcie ulicy, to ta sunęła się szybko, wzdłuż murów, spiesząc do swojego domu, jak biedny ptak szukający gniazda za nadejściem burzy, Wielkie ulice w środku miasta, były puste. Żadnéj ciekawéj głowy w oknie, żadnego łoskotu warsztatów, żadnego porusze-