Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/613

Ta strona została przepisana.

nią, żadnego znaku życia, mogącego przerwać tę grobową ciszę.
Było w tém wszystkimé cóś nadzwyczajnie smutnego. Mnich uległ powoli posępnemu wpływowi tej sceny. Zwiesił głowę na piersi; czuł, że mu się serce ściskało.
— Bądź ostrożny! — szepnął, wymawiając pomimowoli te wyrazy, które rozlegały się jeszcze w jego uchu — gdyby to było przeczucie! gdyby, w chwili zwycięztwa!.. Nie! Bóg jest sprawiedliwy. Jeżeli ja mam zginąć, nie dozwoli aby moje dzieło pozostało niewykonaném.
Przybył na koniec ulicy Nowéj, i wszedł na wielki plac, gdzie, przed siedmiu laty, Conti ogłosił przy dźwięku trąb edykt królewski, który o mało co nie spowodował rewolucyi. Plac równie był napełniony tłumem jak w owym dniu, i głośny gwar, rozlegający się ze wszystkich stron, tworzył osobliwszy kontrast z cichością przyległych ulic.