Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/620

Ta strona została przepisana.

— Tęschnota za Waszą Królewską Mością... — bąknął Conti.
— Wcale o tém nie myślałem... Lecz jednakowoż muszę ja być owém słońcem, co to wszystko odżywia... Ale, widział-żeś ty moich piesków?
— Nie, Najjaśniejszy Panie.
— No, to ci je pokażę... Lecz, na Matkę Bozką, mój kochany, strasznie jesteś nudny.
Przy tych słowach, król zwrócił się do Castelmelhor’a, w nadziei rozweselenia się przy nim. Lecz Castelmelhor był zamyślony. Król ziewnął i począł żałować, że nie wziął z sobą swych charciczek, któreby go rozrywały podczas podróży.
Dzień ten przepędzono w Alkantarskim pałacu jak zazwyczaj, gdy król urządzał zabawy. Były tam boksy, sztuki czarnoksięzkie, a w końcu walka byków. Przez cały zaś ten czas nie zdarzyło się nic szszególnego; — zauważono tylko nieobecność mni-