Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/623

Ta strona została przepisana.

— Na Matkę Bozką! — zawołał — czyśmy tu na pogrzeb przyjechali, czy co?.... Śmiejcie się!... Chcę, by każdy śmiał się, i to natychmiast; bo inaczéj, przysięgam na krew Bragancką, sądzić będziemy, że jaki spisek przeciw mnie knujecie.
Złowieszczy, przymuszony śmiéch rozległ się wokoło stołu.
— Ot tak, to dobrze! — rzekł Alfons — jesteście wszyscy wiernymi poddanęmi; a wreszcie, gdyby kto z was o zdradzie pomyślał, to przecie mam przy sobie dzielną szpadę, któraby w pochwie nie została.
Przy tych słowach uderzył po ramieniu Castelmelhor’a, po którego członkach przebiegł nerwowy dreszcz.
— Nie prawdaż, hrabiczu — dodał król — żebyś mnie bronił?
Castelmelhor uczuł w téj chwili ową straszną boleść, jakiéj zapewne doświadczył Judasz, składając na obliczu Zbawi-