Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/627

Ta strona została przepisana.

— Ja nie żartuję, najjaśniejszy panie..... Przysięgam na moich znakomitych przodków, których jest razem trzydziestu dziewięciu, że mówię prawdę..... Wysłuchaj mnie, najjaśniejszy panie! Niech nikt nie waży się tej kobiety dotykać... Bo kobiéta ta, jest...
— Otóż to dopiéro pocieszny urwis — rzekł Alfons, z uwielbieniem poglądając na Ascania.
Piękny Padewski kawaler widząc że go nie rozumieją, rzucił się jak strzała i wyrwał biédną kobiétę z rąk rycerzy Firmamentu, którzy ją już do Alfonsa ciągnęli.
— Oh!.. oh!.. oh!... — bełkotał Alfons, pokładając się od śmiéchu.
W téjże chwili, przyniesione pochodnie oświeciły długą i bladą twarz miss Arabelli Fanshaw, którą utrzymywał wpół nieszczęśliwy Padewski kawaler. Na widok takiéj