Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/628

Ta strona została przepisana.

grupy, król wypuścił z rąk cugle, chwytając się za boki.
— Brawo! brawo! — wykrzykiwał, ocierając pełne łez oczy.
— Ah! Najjaśniejszy Panie — zawołał Macarone patetycznym głosem — nie zabieraj mi mego skarbu.
Alfons, który ciągle był w mniemaniu, że Padewczyk odgrywa naprzód już ułożoną komedję — wyjął z kieszeni kieskę i rzucił mu ją, nie rachując znajdujących się w niéj pieniędzy. Ascanio schwycił ją w locie.
— Nie złota mi trzeba — rzekł, starannie chowając kieskę — co mi po tém złocie?... Ah! divina Arabella! jakiż los cię oczekuje!
W téj chwili, jedyna dziedziczka milorda otworzyła omdlałe oczy, a obejrzawszy się bojaźliwie dokoła, spytała z westchnieniem:
— Gdzież jestem?
— Na mojém sercu — odpowiedział Ascanio głosem pełnym czułości. — W mo-