Ta strona została przepisana.
z kaplicy, wśród żartobliwych okrzyków zgromadzenia.
— No! kończmy polowanie — zawołał Alfons.
I rozpoczęła się na nowo szalona zabawa; lecz nagle przyjęła inny charakter. Na znak Conti’ego zgaszono pochodnie. W téjże chwili trąby grać przestały — i powstało grobowe milczenie.
— Co to znaczy? — spytał król.
Lecz nikt mu nie odpowiedział. Conti ukłuł sztyletem konia Alfonsa; koń z szybkością strzały popędził przez wązkie i posępne uliczki starego miasta.
Po niejakim czasie dopiéro przelękniony Alfons usłyszał, iż go ścigają jacyś ludzie.
Było ich dwunastu. Conti, jadący tuż za nimi, ustawicznie swego konia popędzał.
— Co się to znaczy? co się to znaczy? — pytał król co chwila drżącym głosem.
Lecz każdy milczał. Konie pędziły co