Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/634

Ta strona została przepisana.

tchu — i wkrótce milczący orszak zbliżył się do brzegów Tagu.
Wtedy, mniemany rycerz Niebokręgu, który między ścigającemi znajdował się — bodnąwszy konia ostrogą, zrównał się z Alfonsem. W ciemności nikt tego poruszenia nie dostrzegł.
Zatrzymano się na brzegu rzeki; wtedy Conti trzy razy w róg zadął. Na znak ten, ognik jakiś przesunął się po Tagu, odbijając się w falach wód — a na maszcie stojącego w porcie na kotwicy okrętu, ukazała się latarnia. W kilka chwil, łódź z cztérema wioślarzami, przybiła do brzegu.
— Cóż to wszystko ma znaczyć? — spytał król. — Ja chcę wrócić do pałacu... bo nudzę się... i boję!
Ostatni ten wyraz wymówił ze drżeniem; w téjże bowiem chwili dwoje rąk silnych ściągnęło go i siodła. Zaraz potém poprowa-