Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/644

Ta strona została przepisana.

— Wcale się na ciebie nie gniéwam don Pedro — odpowiedziała — wiem, że mnie kochasz, i jestem ci za to wdzięczną.
— A ty, Izabello.... nie kochasz-że mnie? spytał don Pedro.
Odpowiedź zamarła na ustach królowéj.
— Nie — mówił daléj Infant — nie... ty mnie kochać nie możesz!... O! dodał po chwili z uniesieniom — jakżesz nie nawidzę tego człowieka!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W tym-że samym czasie, piękny Padewski kawaler równie ważną uskutecznił zdobycz. Ściśle spełniając otrzymane polecenia — rozkazał wywalić bramę od klasztora Benedyktynów i zapytał piérwszego napotkanego braciszka o celę mnicha.
Początkowo zakonnik wzbraniał się ją wskazać; Jęcz gdy Ascanio ze złości stra-