Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/649

Ta strona została przepisana.

— Jeśli wielebny ojciec krzyknie lub choć jedno słowo powie w przestrzeni od zewnętrznej bramy więzienia do drzwi swego przyszłego mieszkania — rzekł Macarone wesołym tonem — to wszyscy przeszyjcie waszemi szpadami niesiony tłomoczek; a wtedy można już być pewnym że ani piśnie.
Wtedy dopiéro bojaźń mnichem owładnęła; a była-to bojaźń okropna, nie do zniesienia! ujrzał się on zgubionym — widział, że już niéma dla niego nadziei. Przeczuwał, że więzienie, do którego go prowadzą, za kilka godzin stanie się dla niego grobem. Jego nieustraszoność, energja ugięły się pod tym strasznym ciosem. Lecz po chwili przyszedł do siebie; odważa wracać mu zaczęła... umysł zaczął być czynnym.
Gdy rycerze Niebokręgu złożyli go na podłodze, w jakiéjś ciemnéj i wilgotnéj izdebce, któréj ani nieznał położenia, ani do któréj nie wiedział drogi — jego zdumiewają-