— A zatém — mówił daléj Padewczyk — zechciéj się przygotować, mości mnichu, na śmierć; — a jeśli gdzie na tamtym świecie spotkasz którego z mych znakomitych przodków, proszę cię, racz mu oświadczyć uszanowanie odemnie. I powiedziawszy to wyszedł, zakręciwszy klucz w zamku.
— Zostań! — rzekł mnich.
— Nie mogę, ojcze, spieszę się.
— Zostań, mówię ci! — powtórzył mnich, przerzucając w ręku pełnym workiem.
Dźwięk złota zrobił na Padewczyku zwyczajny skutek. Jego oczy zaiskrzyły się; uśmiéch osiadł na ustach; a on sam jakąś niezwalczoną pociągany siłą, wszedł znowu do więzienia.
— Spiesz się, wielebny ojcze — powiedział — miłość mnie w swe objęcia przyzywa; ty nie wiesz, ojcze — dodał teatralnym tonem — co to jest miłość!
— Wiem — odrzekł mnich — że senor
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/652
Ta strona została przepisana.