Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/660

Ta strona została przepisana.

Baltazar nie należał do liczby ludzi, zdolnych, odgadnąć tajemnicze tych dwóch wyrazów znaczenie.
Wszystko to przesunęło się przez głowę mnicha; poddał się więc wyrokom losu. Za każdym razem jak promyk nadziei ożywiał serce, zimny jego rozum odtrącał ją od siebie. Lecz mimo to żył wszakże nadzieją; bo Bóg dozwolił, by ta pociecha nie opuszczała człowieka do ostatniego tchnienia.
Była to ciągła walka, rodząca boleść i znużenie — walka, w któréj zwycięztwo zdawało się czczą marą, a przegrana straszném męczeństwem.
Bo śmierć, jaka mnicha czekała, nie była śmiercią zwyczajną. Wraz z nim upadało jego niedokończone dzieło. Wraz z nim upadał dom Bragancki. Niszczył on tedy cały porządek, nie przywróciwszy go. Scierpiał wygnanie Alfonsa, uwięzienie infanta; jego nie rozsądna ufność w siebie dopo-