— Don Pedro by jéj nie przyjął — spiesznie wtrąciła królowa.
— Owszem, Don Pedro przyjął-by ją — zimno odparł Castelmelhor — bo Don Pedro jest młody; a długa, świetna przyszłość przed nim się rozwija; przykro to zaś, ciężko umiérać w dwudziestym drugim roku, tém bardziéj, kiedy przychodzi umiérać niespodzianie... bez sławy.... w ponurém więzieniu.
Mnich zadrżał na tę straszną groźbę, która, wiedział, że się urzeczywistni.
Infant odpowiedział na nią z uśmiéchem niedowierzająco-pogardliwym.
— Kto śmiał-by zamordować królewskiego brata? — spytał.
Zamilkł na to zapytanie Castelmelhor; lecz nagle wyprostował się, a nakrywszy głowę, rzekł silnym i stanowczym głosem:
— Ja teraz zapytam z kolei: kto to śmié nazywać się bratem królewskim? Don Pedro! niéma już króla.
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/666
Ta strona została przepisana.