Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/668

Ta strona została przepisana.

— Kłamiesz! — krzyknął mnich.
Królowa, milcząc, opuściła głowę.
Dostrzegłszy to jéj poruszenie, mnich stracił ostatek energii i padł jak długi na podłogę.
— Lecz dajmy pokój Don Simonowi, memu godnemu bratu — dodał Ludwik de Souza — nie przyszedłem tu z zamiarem chwalenia go... Wiész już teraz, Don Pedro de Braganza, że nic w Portugalii nie znaczysz. Twoja godność, odblask braterskiéj potęgi, z tą potęgą wraz zagasła. Jam tu teraz królem.
Infant zdawało się że szuka szpady.
— Szpada, mało-by ci dopomogła, Don Pedro — rzekł Castelmelhor z uśmiéchem — wreszcie musisz ją i tak oddać, bo ostatni rozkaz Alfonsa odebrać ci ją poleca.. Rozkaz ten w istocie przez niego, mości książę, wydany został. Słaba ręka Alfonsa podpisała wyrok śmierci na ciebie, Don Pedro; lecz