Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/68

Ta strona została przepisana.

zbliżył się do stołu prezesa, przewracając wszystko co tylko spotkał na drodze.
— Oto macie Baltazara! — powiedział olbrzym, nogę na stopniach stawiając.
— Brawo! Baltazar! — krzyknęły tłumy.
— Nie będę długo rozprawiał, lecz za to powiem wam mądrze... Tylko co mówiono o Conti’m i zarzucano mu, iż jest synem rzeźnika. Wszystko to jest prawdą; ponieważ ja sam służyłem u jego ojca, który umarł z rozpaczy, że synek nie chce się zajmować jego rzemiosłem... o! bo piękne jest nasze rzemiosło, moi przyjaciele!..
— Do rzeczy! — powiedział prezes.
— Masz pan zupełną słuszność. Idzie o zabicie człowieka, nieprawdaż? Jeżeliście już jego śmierć postanowili, niema co już nad tém rozprawiać. Conti wierutny-to łotr, lecz i król słabego jest umysłu. Po Conti’m nastanie drugi faworyt...