Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/686

Ta strona została przepisana.

I nagle, kilkanaście tysięcy głosów chórem krzyknęło:
— Niech żyje król!
Członkowie Rady Dwudziestu-Cztérech dygnitarze i deputowani mieszczaństwa, zwołani przez Castelmelhora — byli zgromadzeni w sali narad, od godziny już czekając.
Niespokojność na twarzach wszystkich się malowała. Przez okna sali, widzieli członkowie zgromadzenia burzliwy tłum na placu — drżeli, bo tłum coraz groźniejszą przybierał postać. Był to, po większéj części, stronnicy Ludwika de Souza. W nieobecności pana czuli się bezsilnymi.
W głębi sali, liczny oddział rycerzy Niebokręgu, pod dowództwem senora dell’Acquamonda, rozwijał — świetność swego ubioru. Padewczyk przygotował sobie chustkę, by w chwili, kiedy zgromadzenie ogłosi Castelmelhor’a królem, uklęknąć przed nim.
W jednym z kątów, lord Ryszard Fans-