Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/73

Ta strona została przepisana.

podniéść szpadę; lecz Baltazar uprzedził ich, a, stanąwszy między tłumem i Simon’em, z taką zaciętością szpadą wywijać zaczął, iż wkrótce na około niego uformowało się obszerne puste miejsce.
— Przecież wam mówię, panowie, że teraz zupełnie jest co innego! — powtórzył Baltazar z zadziwiającą oziębłością. Posłuchajcie: jeżeli chcecie wiedziéć jak ja odcinam głowy, to złóżcie się i kupcie mi jaką inną. Bo co tę głowę, to mężny nosi człowiek; a wiecie, jak to się rzadko zdarza. To téż ani ja, ani wy, nikt zgoła niepoważy się go dotknąć.
— Więc go znasz? — zapytał jeden ze starszych zgromadzenia.
— Czy go znam? I tak i nie... A wy, którzy tylko-co nosiliście mnie na rękach, czyście mnie znali?
— Ręczysz-że za niego?
— Swoją głową.