— Skarb biednego sługi wynosił 100 talarów.. Dałyśmy połowę według przyrzeczenia, i odjechałyśmy do Paryża...
Nabob usiadł naprzeciw nich i spoglądał ojcowskim wzrokiem.
— Lecz moje opowiadanie może nudzi pana?... — przerwała Djana.
— Zalotna! — poszepnął Montalt pieszczotliwie — ona wie dobrze że nie.
Djana podała mu rękę; Montalt ująwszy rękę Cyprjany, złączył je razem w swój dłoni.
Odtąd nie usiłował więcéj ukrywać swego zajęcia podnieconego do najwyższego stopnia, lecz działanie opium zdradzało objawiającą się żądzę snu.
— Wtedy spotkałem was na drodze paryzkiéj? — zapytał.
— Tak jest... pan jechałeś z dwoma młodzieńcami, których niekiedy widywałyśmy w naszych stronach...
— Niekiedy? — powtórzył Montalt, któremu pewna myśl przyszła do głowy — czyliż ich bliżéj nie znacie?
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1003
Ta strona została przepisana.