Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1011

Ta strona została przepisana.

talta do tak łagodnego z niemi postępowania, które zresztą naprzód przewidziały.
Przypuszczając w nieb najsilniejszy rozwój romantycznéj nieświadomości, potrzeba było jeszcze dla wytłumaczenia, jak ta niedorzeczna nadzieja mogła w nich powstać po wejściu do pałacu naboba, gdyby ich nie ożywiała myśl jakaś tajemna.
Tak było rzeczywiście: gdy bowiem obie siostry ukryte za krzakiem przypatrywały się Montaltowi rozmawiającemu z Robertem, Djana ścisnąwszy rękę siostry szepnęła jéj kilka słów do ucha. Poczém dodała:
— Spojrzyj... oh spojrzyj!
Cyprjana złożywszy rączki odpowiedziała.
— Dałby Bóg, żeby tak było...
To się działo w chwili, gdy Monlalt mniemając, że nikt go nie śledzi wzrokiem, oswobodził się przez kilka sekund od przymusu, objawiając głęboki wstręt jaki w nim wzbudzało opowiadanie Roberta.
I Bóg wie jak słabą była podstawa z któréj się wzniosła i wzbiła do nieskończoności wyobraźnia naszych dziewic. Niepodobna przedstawić sobie nic bardziéj wątłego nad