— Czy to dla nas te piękne woreczki? — zapytała Cyprjana.
Głowa naboba kiwała się na ramionach, a oczy się zmrużały.
— Jeszcze nie — odpowiedział gdy uśmiech igrał na jego ustach — musicie je kupić... — i palcem wskazał na harfę złocony, stojącą w kącie buduaru.
— Pewnego razu przechodząc — mówił smętnie — słyszałem was śpiewających piosnkę, która mi się spodobała... czy chcecie ją tu powtórzyć?.. zasnę przy niéj i będzie mi się śnić o was.
Cyprjana poskoczyła po harfę.
— Jakaż to piosnka? — zapytała Djana.
— Ja wiem jaka! — odezwała się Cyprjana, któréj piękne paluszki przebierały po stronach harfy, wydającéj dźwięki łagodne i proste melodyi bretońskiéj „dziewice nocy.“ — Czy ta? — zapytała naboba.
Montalt przywtórzył znakiem i głowa jego przechyliła się na zaplecznik fotelu; dziewice zaś stojąc w środku pokoju po odegraniu wstępu, obie zanuciły piosnkę, którą zamieściliśmy w tomie I-szym niniejszéj powieści.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1017
Ta strona została przepisana.