tła rozpoznać nie mogła. Poczém zwróciła wzrok na Montalta, przed którym stała zadumana Djana, z którą w milczeniu zamieniwszy spojrzenia, uklękły obie w zamiarze modlenia się za swego nowego protektora.
Zadowolenie malujące się na czole Montalta, wieńczyło je niejako cudowną aureolą. Widząc męzką i wyniosłą urodę twarzy jego, pomiędzy dwoma powabnemi postaciami dziewic, rzecby można że serafiny z niebios, zesłani, czuwają nad spoczynkiem archanioła.
— Bóg nas wysłuchał — odezwała się Djana powstając — Oto nasz duch opiekuńczy.
— Jakże go kochać powinnyśmy — odpowiedziała Cyprjana.
Djana podniosła rękę Montalta do ust swoich, Cyprjana zaś uniósłszy się na paluszkach, dotknęła ustami czoła naboba.
W téj chwili dosłyszały wrzawę zewnątrz pochodzącą, a cienie które Cyprjana dostrzegła i które odblask z żyrandola czynił niewyraźnemi, ruszały się i zdawały się przemawiać.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1019
Ta strona została przepisana.