Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1024

Ta strona została przepisana.

Poczém znów powątpiewanie cisnęło się tłumnie.
Jakim przypadkiem mogły się znajdować w pałacu naboba? Dla czego się ukrywały? Dla czego uciekły?...
— To przezemnie... tak, z mojéj przyczyny! — wykrzyknął Roger uderzając się w czoło — ty zachowałeś przytomność Stefanie... lecz ja oszalałem... ta Delfina oczarowała mnie... Jeżeli to były one, cóż sobie pomyślały widząc nas z temi kobietami?...
— Mój Boże!... i nie możemy ich zaspokoić, ani pozyskać ich przebaczenia...
Przypadkowo powrócili pod altankę, przy któréj rozmawiali z nieznajomemi.
— To co mówiły, przypomina mi się dokładniéj w tém miejscu — mówił Roger — któż lepiéj może znać stosunki rodziny Penhoelów?
— Zwierzając się mylordowi, nigdyśmy nie wymieniali miejsc i imion... chyba Lola, któréj twarz przed chwilą spostrzegłem...
— Być może — rzekł Robert powziąwszy nowy kierunek myśli — Lecz ona nie wie o stosunkach, jakie nas łączą z mylordem...