jakiżby miała interess przytaczać nam zdarzenia zaszłe w Penhoelu?... a przytém wiele zachodzi szczegółów, o których wiedziéć nie mogła... oh! to były one!...
Stefan trzymał w ręku list, który otrzymał tego wieczora. Ścisnąwszy za ramię Rogera, poszepnął drżącym głosem:
— To tu... za temi drzewami usłyszeliśmy te słowa „dziewice nocy...
Zatrzymał się nie chcąc powtórzyć okropnego wyrazu.
— I cóż? — przerwał Roger.
— I cóż? — mówił z wysileniem Stefan — jeżeli to były one rzeczywiście... lecz umarłe.....
Roger zadrżał i milczał. W téj chwili umysł jego nie był zabezpieczony przeciw rozognionéj wyobraźni, a wspomnienia Bretanii zapełniające serce jego, przywracały łatwowierność w któréj się wychował.
— Dziewice nocy!... — powtórzył — czy wierzysz w duchy Stefanie?
Malarz przyłożył rękę do palącego czoła, Roger zaś cofnął swoją z dłoni Stefana.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1025
Ta strona została przepisana.