Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1026

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem — rzekł drżącym głosem — lecz gdy jéj ręki dotknąłem, była tak zimną jak marmur... — Rzucił się na kanapkę darniową i zakrył twarz. Był nadzwyczajnie wzruszony.
— Mój Boże!... — szeptał z namiętnością — umarłą lub żywą, spraw Panie! ażebym ją raz jeszcze ujrzał... ażeby się dowiedziała o tém, co było w méj duszy... gdyż nigdy jéj nie wyznałem o ilem ją kochał... nie wiedziała, że była moją jedyną nadzieją szczęścia na tym świecie... oh mój Boże, mój Boże! dozwól mi ją ujrzéć umarłą lub żywą!
W gorączkowym stanie w jakim znajdował się, te wyrazy były dla niego jakby wezwaniem cieni. Podniósł głowę w nadziei iż ujrzy białą postać wychodzącą z gęstwiny.
Roger podobnież spoglądał w około z przesadną obawą, lecz obaj nic nie dostrzegli, oprócz dwóch twarzy męzkich zarosłych, które zdawały się być na straży.
Te dwie głowy lubo zaraz znikły, ich widok jednak był dostatecznym do zniwecze-