Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1034

Ta strona została przepisana.

Gdy się tak wachał, Stefan i Roger przeszli około posagu.
Błażéj uderzył się w czoło:
— Mamy jeszcze coś załatwić — rzekł — czy widzisz tych dwóch kochanków?
— Zdaje się, że kogoś szukają.
— Tak, szukają... nie wiem jak Robert jutro ułoży... lecz czuję że mam dobrą myśl... jak sądzisz, czy oni nas poznali?
— Dałbym sobie rękę uciąć że nie.
— A więc przypieprzemy nabobowi... oh! jeszcze nie jesteśmy pokonani... z temi dwoma kochankami... z młodym Pontalesem, który jest w Paryżu... i przy pomocy innych, których amerykanin wytropi, można wiele dokazać.
— Jak to się rozumie?
— Będziemy mieć dość czasu do pomówienia o tém obszerniéj... teraz należy działać... idźmy za młodzikami i rób co każę.
Zeszedłszy ze stopni zapuścili się w klomby, rozmawiając po cichu.
Stefan i Roger szli przed niemi.
— Bo widzisz — mówił baron Bibandier w dalszym ciągu rozmowy — nie bardzo mi