się to spodoba ażebym miał ich powitać... dla czegóż ty się do nich nie zbliżysz?
— Co też ci w głowie... oni mnie codziennie widywali... poznaliby mnie po głosie.
— Bynajmniéj śpiochu... ręczę ci, że jesteś doskonale przekształcony... twoja peruka i broda...
— Dość tego... ciebie zaś zaledwie dwa lub trzy razy z daleka widzieli... i bądź pewny, że nie zwrócili na ciebie uwagi.
— Jakto? — chociaż kto jest źle ubrany... poznać go można z szlachetnej postawy...
— A więc nie chcesz?
— Bo widzisz...
— Chciéj zauważyć, że w przypadku nieporozumienia, będzie nas dwóch przeciw tobie jednemu... gdyż amerykanie nie wierzy w widma.
Od chwili jak bajaderka w zielonéj szarfie przystąpiła do niego, albo raczéj od spotkania obu dziewic na polach Elizejskich, baron Bibander utracił powiększéj części swoją wymuszoną postawę i zaledwie cień pozostał tego dumnego magnata z hotelu czterech
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1035
Ta strona została przepisana.