Upłynęło dwie godzin od tego wypadku i bal się skończył.
Nie było nikogo w ogrodzie, z którego powiewało świeże powietrze przez otwarte okna pałacu. Służący pogasili świeczniki i żyrandole a tam, gdzie przed chwilę panowała zagłuszająca wrzawa, obecnie głęboka zaległa cisza.
Wszyscy spali, oprócz Cyprjany i Djany, które weszły do pokoju kostiumowego.
Djana zamknąwszy okno wychodzące na ogród, wybrała z pomiędzy mnóstwa przebrań, ubiór modnisia, Cyprjana podobnież.
I obie zajęły się trudną czynnością przebrania po męzku.
Oczywiście nie było to dziwactwem i miały na celu jakąś ważną wyprawę, gdyż w ich twarzach malowała się swobodna odwaga, do któréj się uśmiechały niegdyś w Penhoelu, narażając się na los walki.
Byli to dwaj waleczni żołnierze, zachowujący wesołość w ogniu i upajając się chętnie zapachem prochu.
— Jakże jest twarda ta obrzydła skóra — mówiła Cyprjana przymierzając drugą parę
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1041
Ta strona została przepisana.