Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/106

Ta strona została przepisana.

zimnej. Wrażenie jakie wywarły słowa prawnika nie zacierało się, i posępna chmura pokrywała ciągle czoło Penhoela.
Roztargnienie stryja Jana stawało się coraz widoczniejszém. Od pół godziny nie przemówił słowa i grał na chybił trafił.
Penhoel był w tym stanie rozrzewnienia umysłowego, w którym instynktownie upatrujemy ofiary na którą moglibyśmy gniew swój wywrzeć. Pierwsze błędy stryja w grze przyjął szemrząc z cicha.
P. Hivain jak zwykle podłożył ogień pod minę.
— Już trzy razy jak pan odrzucasz kier do kara p. Janie rzekł swoim słodko-schłym głosem — jest to znak burzy.
Penhoel cisnął karty o stół i założył ręce.
— Zdaje się że stryj musi być zbyt wielkim panem, że pogardza grą z biedakakami takiemi jak my — przemówił z goryczą.
Ten żart był tym dotkliwszym, że biedny starzec bez majątku żył prawie z łaski swego synowca.
Wzdrygnąwszy się spojrzał na niego — ze