Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1067

Ta strona została przepisana.

Znowu okropne kołatanie z towarzyszeniem wybijania nogami o bramę; czém przelękniona odźwierna wyskoczyła z łóżka, a wziąwszy miotłę na wszelki wypadek, wyszła do bramy.
— Kto tam? — zapytała opierając się o broń swoją.
— Margrabina Urgel — odpowiedział zwolna p. Edward de S. Remy.
— Patrzcie no... patrzcie... jak się to ludziom marzy... byłabym przysięgła że pani powróciła... i że stangret wołał... otworzyć...
— Otwórzże pani Gonel!
Odźwierna nakoniec usłuchała tego rozkazu.
— Oh! oh! — zawołała spostrzegłszy dwóch młodzieńców, którzy szybko za nią weszli i drzwiczki zamknęli — coż to ma znaczyć?...
Pan Leon przysunął swoją rumianą twarzyczkę do nosa odźwiernéj.
— Musimy ci się przyznać kochana pani — rzekł śmiejąc się — że żaden z nas nie jest margrabiną.