— Jabym miała przyjmować pieniądze... za co?
— Czy wolisz całusy?... Zgoda, dostaniesz pieniędzy a nadto uściskamy ciebie.
— Bezczelne trzpioty!... — wykrzyknęła Teressa.
Kawaler Leon stojący naprzeciw niéj, wydobył z kieszeni garść złota.
Teressa zarumieniwszy się odwróciła oczy.
Lecz jej wzrok padł na wice-hrabiego, który się złośliwie uśmiechał, trzymając także złoto w ręku.
— Jesteś teraz we dwa ognie wziętą moja piękna — rzekł — nie wiem jak się będziesz mogła dłużej opierać.
Teressa zapłoniona i uśmiechająca spoglądała kolejno na obu figlarzy, którzy brząkali złotem w dłoniach.
— Trzeba przyznać że to są chłopcy do odmalowania!.. i pani lubi pożartować... I cóż sobie myślicie moi panowie... że zdradzę moją panię za nikczemne złoto?
— Widać to z twojej buzi Lizetko! — przerwał kawaler.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1074
Ta strona została przepisana.