pojutrze... kiedy się wam spodoba... mój dom zawsze będzie dla was otwarty.
Bracia milczeli.
— Jakto?... czyliż jestem zbytecznie wymagającą, żądając kilkugodzinnéj zwłoki?
— Nasza miłość...
— Wiemy o tém... wasza miłość jest gwałtowną, niepohamowany, niezrównany... lecz jestem śpiącą i błagam was zlitujcie się nademną.
Rzecz inny obrot przybierała. Teressa zauważyła, że bracia zaczynali tracić korzystne położenie.
Edward odezwał się po chwili:
— Pani... widoczném jest, że powinniśmy uklęknąć przed tobą i podziękować ci... lecz cóż chcesz... jesteśmy zepsutemi dziećmi... postanowiliśmy... przebacz po tysiąc razy pani margrabino, że ośmielam się to wyznać — że jeden z nas nie wyjdzie dzisiaj z twego sypialnego pokoju... bądź co bądź, tak się stać musi!...
Lola brwi zmarszczyła.
— A więc nie chcecie mi być posłusznymi?
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1082
Ta strona została przepisana.