Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1086

Ta strona została przepisana.

Leon podniósł się także gwałtownie jakby puścił wodze długo tamowanego gniewu.
Wice-hrabia zmusił go ażeby usiadł.
— Pani — odezwał się spoglądając na okno przez które przenikał brzask zorzy poranéj — czas nagli i należy nam skończyć... ta młoda panienka o któréj mój brat wspomniał, nie może u pani pozostawać... przyjechaliśmy ją zabrać z sobą...
Teraz nie chodziło już o miłosne utarczki mniéj więcéj śmiałe lub niedorzeczne. Margrabina domyślała się podstępu. Dotąd udawała trwogę, jéj gniew równie jak bojaźń były zmyślone, lecz obecnie zatrwożyła się i gniewała rzeczywiście. Była bardzo bladą; jéj czarne brwi ściągały się z zaciętością, a spojrzenie które najprzód zwróciła na skrępowaną Teressę, skierowało się na podłogę.
— Chciéj nam pani od powiedzie — odezwał się wice-hrabia odzyskując krew zimną — czy nam pani wydasz dobrowolnie tę panienkę?...
— Nie! — odpowiedziała Lola z cicha.
— Zastanów się pani — zawołał Leon —