tém przebraniem... i jeżeli tylko zechce ci się krzyknąć... roztrzaskam ci czaskę...
— Cyprjana! — poszepnęła margrabina gasnącym głosem — i ja ich nie poznałam...
Nie mogła spodziewać się od nich miłosierdzia.
Spoglądała z podejrzliwą trwogą na lufy pistoletów do niéj zwrócone. Nogi się pod nią zachwiały i tą razą zemdlała na prawdę.
W oka mgnieniu skrępowano jéj ręce i nogi.
— Gdzie jest pokój panny Penhoel? — zapytała Djana służącéj.
Teressa mając usta związane, pokazała oczami na drzwi, przez które siostry wyszły natychmiast.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W kilka minut potem pojazd z literami B. M. pędził cwałem, na koźle i w tyle siedzieli murzyni.
Téj nocy sen spokojnych mieszkańców ulicy św. Małgorzaty kilka razy był przerywanym.
Szyldwach będący na straży przed więzieniem wojskowym, wystąpił kilka kroków ze swojego stanowiska i wachając się z początku, zawołał po trzy kroć: