— Stój! stój! stój więźniu!...
Gdy uciekający biegł jeszcze chyżéj na te wezwania, żołnierz wymierzył broń i wypalił w powietrze, dla zastosowania się do przepisów służby, a w mgnieniu oka widać było we wszystkich oknach nocne czepki i szlafmyce wełniane.
— Pani Margrabina d’Urgel i jéj służąca Teressa, zmuszone były jedynie pozostać w pokoju dla wiadoméj nam przyczyny.
W téjże chwili patrol wyszedł z odwachu.
Przyczyną tego ruchu, była ucieczka biednego Wincentego Penhoela.
Wincenty skończył piłować kratę około 5 z rana, prawie w tym samym czasie, gdy pojazd naboba zatrzymał się przed bramą pani margrabiny.
Skoro tylko mógł wysunąć głowę przez kraty, spojrzał na dół, i sposrzegł jakąś czarną massę na bruku dziedzińca więzienia. Był to pies, którego czujność nigdy nie zawodzi.
Wincenty cofnąwszy się od okna, zrobił pasy ze swego siennika, gdyż trzeba było uciekać. Blanka była naprzeciwko, ona była cierpiącą i wzywała go.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1091
Ta strona została przepisana.